Top
Image Alt
Home  /  Blog  /  Ludzie   /  Uzbekistan i Święto Melona

Uzbekistan i Święto Melona

Uzbekistan to dla Europejczyków kraina tyleż mityczna co niedostępna, serce Jedwabnego Szlaku i przedsionek Chin. Tu przenikały się kultury Europy i Azji – perska, arabska z mongolskim wielkim stepem i Syberią, spotykały się myśli i wynalazki. Dlatego Uzbekistan coraz częściej pojawia się w zapytaniach o wyjazdy dla firm.

Dlaczego Uzbekistan i gdzie to do diabła jest? Gorączkowa powtórka z geografii z rzutem oka na mapę polityczną, moment przerażenia (kiedy się spojrzy na region pobliski – przynajmniej na mapie), a potem wnikliwsza refleksja z czym TO się je. Pokrzepiające i egzotycznie brzmiące hasła wytrychy – Jedwabny Szlak, Morze Aralskie, Samarkanda, pustynie (Kyzył kum!), Amur Daria i Chorezm – i już chęć do podróży co najmniej się podwaja, a niepokój proporcjonalnie opada, zastąpiony przez ekscytację na myśl o nadchodzącej wyprawie.

Uzbekistan – dziedzictwo Jedwabnego Szlaku

No ale przechodząc do tzw. „meritumu” – kraj to niezwykły, fascynujący … i tu się zaciąłem. Zamyśliłem na dłuższą chwilę. Zafrasowałem nawet. No bo jak opisać miejsce, w którym spotykają się wszystkie religie świata, przez który przewaliły się pożogą wojska Aleksandra Macedońskiego, Arabów, Czyngis-Chana i Tamerlana? W którym przez wieki rodziły się najbardziej śmiałe idee naukowe i rozkwitały największe religie?

Ten sam kraj – rozdarty między sowiecką mentalnością, bogatym dziedzictwem handlowym Jedwabnego Szlaku, w dodatku wieloetniczny i wieloreligijny (choć formalnie świecki). No i rządzony twardą ręką, którą niektórzy zapewne nazwaliby antydemokratycznym reżimem … Jak to opisać? No nie da się. Bo i po co. Przecież, cytując klasyka – „liczą się ludzie”.

Uzbekistan – ludzie, bazary, deptaki

Serdeczni, różnorodni i otwarci. Zagadujący, radośni szczerym uśmiechem – często złotych zębów, które są tu swoistą lokatą kapitału i oznaką statusu. Rosjanie, Uzbecy, Chorezmianie o rysach typowo azjatyckich, arabskich, europejskich. Ubrani barwnie i zwiewnie. Inni, a w sumie tacy sami jak my, z tymi samymi troskami i namiętnościami.

Spotkania z tymi ludźmi to największe doświadczenie i radość z wizyty w Taszkiencie, Chiwie, Bukharze i Samarkandzie. Barwne bazary, ruchliwe deptaki i zacienione kafejki, pięknie uzupełniające majestatyczną atmosferę wiekowych murów, madrasów i meczetów. O jednym wszak warto wspomnieć. Absolutnym hitem w mojej subiektywnej ocenie odwiedzonych miejsc był festiwal, jarmark, dożynki – mianowicie: Święto Melona.

Uzbekistan – piramidy melonów

Rzecz to mniej znana ogółowi turystów, że Uzbekistan rolnictwem jest silny i mimo dużej powierzchni pustyń, niedoborów wody, w dolinach uprawia się najsłodsze pomidory, ogórki, bakłażany i niezliczone (przynajmniej dla mnie) odmiany melonów. Osobiście jestem wielkim entuzjastą tych przepysznych owoców, ale na Święcie Melona w Chiwie – to już była przesada.

Dziesiątki straganów, a na każdym – piramidy melonów, degustacje (melonów), przetwory (z melonów), rzeźby (z melonów) i napitki (a jakże – z melonów). Słodycz, słodycz i ulepek. A wszyscy zapraszają, częstują zachwalają i nęcą … To w dzień. A nocą – niezapomniane spacery po „wymarłej” Bukharze, spadające gwiazdy i zoroastriańska atmosfera cichej starówki …

Tego się nie da łatwo zapomnieć. Taki dzień zostaje w pamięci. To warto zapisać w annałach i powtarzać kolegom i znajomym. Warto pojechać, zobaczyć i zachwycić się. A potem wrócić, najlepiej jak najszybciej i znów wsiąknąć, zanurzyć się i dać porwać atmosferze jak z baśni tysiąca i jednej nocy… Czego wszystkim życzy autor niniejszej krótkiej i chaotycznej opowieści.

O autorze

Radek

Radosław Olek

 

Manager operacyjny, pilot z turystyką i podróżami związany zawodowo od 17 lat. W BCT incentive planuje, ogarnia i realizuje wyjazdy dla najbardziej wymagających klientów. Czasem zatańczy salsę, czasem przegoni skorpiona z butów – nigdy nie panikuje.

Nie możesz się zarejestrować